niedziela, 17 listopada 2013

Santo Domingo

Santo Domingo
Do Santo Domingo dotarłem szczęśliwy, że znalazłem couchsurfera (csa), który zgodził się mnie przenocować. Kiedy przyjechałem do jego mieszkania, drzwi otworzył mi potężny koleś (na oko 190cm wzrostu i 150kg wagi) w samej bieliźnie. Po krótkiej chwili poczułem, że za często to on się nie kąpie. Tak właśnie poznałem Angela - najbardziej doświadczonego csa w całej Dominikanie. Nie mogłem narzekać, darmowy nocleg wymaga poświęceń. Za butelkę żubrówki i polski obiad Angel zgodził się abym u niego kilka dni został. Swoje mieszkanie dzielił z bardzo gadatliwym i równie głupim Amerykaninem, Aaronem. Jankes mieszkał od kilku miesięcy w Santo Domingo, siedział przed komputerem i znając zaledwie kilka hiszpańskich słów podrywał dziewczyny, które z kolei nie umialy ani słowa po angielsku. Jak on to robił? Nie mam zielonego pojęcia. W każdym razie w czasie mojego pobytu w ich mieszkaniu, jakieś 5 ślicznych latynosek przyszło odwiedzić Aarona. Rozmawiali głownie przez google translatora. Szybko okazało się również, że w mieszkaniu ma miejsce wojna domowa. Rozdarty między tłuściochem, a idiotą, przybrałem klasyczną dwulicową postawę. Zawsze przyznawałem rację temu, który narzekał na drugiego. W ten oto sposób uzyskałem sympatie ich obydwu.
Angel

Pierwszego wieczora rozpiliśmy wspólnie flaszkę żubrówki. Wszystkim smakowała. Potem z Angelem pojechaliśmy na jedyne w swoim rodzaju dominikańskie sushi. Przynajmniej tak się nazywało. Poza ryżem różniło się od swojego japońskiego oryginału praktycznie wszystkim. Kiedy wracaliśmy zatrzymała nas policja. Wydawało się to bardzo interesujące zobaczyć reakcję policji na pijanego kierowcę. Okazało się, że w tym kraju każdy prowadzi po kilku głębszych. Nie było w sumie żadnego powodu kontroli, policjanci po prostu chcieli dostać łapówkę. Zadowoliło ich 100 peso ($2.5).

Autobusowy naganiacz
Następnego dnia ruszam zwiedzać. Lubie spacerować po miastach w których jestem pierwszy raz. Angel mieszka w ekskluzywnej dzielnicy. Do centrum mam godzinę drogi. Mijam luksusowe samochody i co chwila jakieś galerie handlowe. Dominikańczycy kochają robić zakupy. Klimatyzowane i bardzo nowoczesne centra udokorowane juz są na modłę świąteczną w choinki, mikołaje itp. Przechodzą tez przez biedniejsze dzielnice. Tutaj zaparkowane są zdezelowane graty co ledwo jeszcze dają rade jeździć. Co chwila przy stolikach mężczyźni graja na ulicach w karty, domino lub szachy.
 
Niektórym marzy się marzy druga Kuba
Domino
Każde miasto chce czymś do siebie przyciągnąć turystów. Znaleźć jakąś unikalna atrakcję, a raczej tak nazwać jakiś istniejący obiekt, żeby wydał się wszystkim niepowtarzalny i warty odwiedzenia. Paryż ma Wieże Eiffla, Londyn Big Bena, w Nowym Jorku obowiązkowym punktem wycieczek jest Statua Wolności. I tak zwiedzający najstarsze europejskie miasto w Nowym Świecie, Santo Domingo spacerują najstarszą europejską ulicą, przy której znajduje się najstarsza europejska forteca, kawałek dalej najstarszy europejski szpital, a tuż za nim najstarszy europejski pałac gubernatora. Wszystko to znajduję się w najstarszej dzielnicy kolonialnej, która w ciągu dnia pełna jest turystów, a w nocy imprezowiczów.

Pomnik Kolumba, w tle pierwsza katedra w Nowym Świecie.
Najstarsza europejska twierdza w Nowym Świecie
Na drugim brzegu rzeki Ozamy znajduję się Faro a Colon. Ten ogromny pomnik na cześć Krzysztofa Kolumba wybudowany został w 1992 roku z okazji 500-lecia odkrycia Ameryki. Jest to ogromna bryła w kształcie trapezu, nie wiedzieć czemu nazwana latarnia morską, z którą za wiele nie ma wspólnego. W środku zostały złożone szczątki Kolumba albo kogoś bardzo do niego podobnego, bo słynny odkrywca pochowany jest także w Sewilli. Albo Kolumb został po śmierci poćwiartowany albo ktoś myli się z prawdą, Swoją droga kiedy odwiedziłem ten pomnik późnym popołudniem i zacząłem robić zdjęcia z każdej strony, podszedł do mnie pewien miły policjant i ostrzegł, że z drugiej strony pomnika pełno jest złodziei i może to by c trochę niebezpiecznie. Kazał mi poczekać chwilę i zadzwonił po kolegę na motorze. W pełnej eskorcie objechaliśmy pomnik, ja mogłem robić zdjęcia, po czym zostałem jeszcze zupełnie za darmo odwieziony do centrum.
Faro a Colon i moja eskorta
Artyzm pełną gębą
I jeszcze wrzucam kilka zdjęć z meczu baseballowego. Na Kubie, Dominikanie i w Wenezueli jest to najbardziej popularny sport.. Atmosfera na meczu przypominała piknik. Kibice obu drużyn siedzieli pomieszani ze sobą. Mecz rozgrywany był we wtorek, mniej więcej połowa stadionu była zapełniona. Nie wiem jak im się tutaj nie nudzi ta gra skoro w lidze maja tylko 6 zespołów, a każdy gra 3 mecze w ciągu tygodnia. Nie znałem za bardzo zasad tej gry. Zresztą po meczu nie wiele się zmieniło. Najciekawsze było kiedy pałkarz trafiał w piłkę, przez chwilę coś się działo. Co nie zmienia faktu, że czasami przez 15 minut w tę piłkę trafić nie potrafił. Przyznaję się, że przez 2h śledziłem uważnie grę, ale później skupiłem się już na piciu piwa i podziwianiu cheerleaderek.








Jak tu nie zakochać się w baseballu :D


7 komentarzy:

  1. wow, Kruze, właśnie odkryłam, że masz bloga!:) nie zabrałeś mnie ze sobą, ale chociaż mogę podóżować z Tobą wirtualnie:) bardzo fajny post - dowcipny, naturalny i obrazowy:) podoba mi się:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Izo,
      bardzo dziękuję za miłe słowa. Czytaj i komentuj! :D

      Usuń
  2. Masz talent do pisanio!!! Tylko powiedz dlaczego na wszystkich zdjęciach wyglądasz tak samo? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzièki, obiecuję żr w następnym wpisie będą różne zdjęcia Kruzego:-P

      Usuń
  3. Masz talent do pisanio!!! Tylko powiedz dlaczego na wszystkich zdjęciach wyglądasz tak samo? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawie piszesz i całkiem nieźle stoisz na rękach. Chyba skopiowałeś ten numer od Jarka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawd, Jarek był dla mnie inspiracją. Na zdjęciu tego nie widać, ale w czasie jego robienia (co trwało jakieś 20 min) wpadł mi do wody telefon (ale jeszcze działa), a lądowania też było mocno awaryjne :D

      Usuń