Na
śniadanie dostaję chleb z majonezem i kawę. Wszystkiego ile dusza
zapragnie. Gospodyni daje mi instrukcję, jak mam jechać do centrum,
co tam zobaczyć i jak wrócić. Gdybym jeszcze coś zrozumiał.
Hawanę poznaję od przedmieść. W czasie krótkiego spaceru na
przystanek rzuca mi się w oczy ogromna ilość ludzi coś
naprawiających. Prawie na każdej uliczce, parkingu czy podwórku
jakiś facet dłubie w swoim samochodzie, kosiarce, rowerze czy
odkurzaczu. Dochodzę do głównej ulicy i próbuję złapać
taksówkę wieloosobową jadącą do starego miasta. Niestety zanim
ja zdążę spytać się dokąd jedzie inni ludzie już zdążą do
niej wsiąść i dla mnie braknie miejsca. Taksówkarze mają tu
bardzo dziwny zwyczaj brania nie więcej niż pięciu pasażerów. W
dodatku zatrzymują się na czerwonych światłach. I to jeszcze w
nocy! Gdzie się podział ten słynny, latynoski wewnętrzny luz, tak
bardzo widoczny na ulicach Dominikany, o Haiti już nie wspominając?
Po kilku nieudanych próbach wzięcia taksówki, postanawiam zmienić
taktykę: najpierw szybciutko do autka wsiadam (tak na marginesie: czy
zwalistego amerykańskiego chryslera wypada nazywać pieszczotliwie
autkiem?), a potem dowiaduję się dokąd właściwie nim dojadę. Za
niecałego 1$ dotarłem do centrum, wrócić postanowiłem trochę
inaczej i wsiadłem do autobusu. W Hawanie zawsze są zatłoczone do
granic możliwości, jeżdżą dwa razy wolniej niż kolektywne
taksówki, ale kosztują 0.40 peso (5gr).
Wysiadam
przy kubańskim Kapitolu, chodzę po hawańskich uliczkach,
razem z tłumem innych turystów i nic. Prawie nikt mnie nie
zaczepia, nie prosi o pieniądze. W ciągu całego dnia zwiedzania
usłyszałem mniej więcej tyle razy give
me one dollar, please,
ile na jednej ulicy w Santo Domingo. Starówka w Hawanie zajmuje dość
dużą powierzchnię. Najbardziej popularne miejsca są odnowione i
można je śmiało porównać do zabytkowych miejsc w europejskich
miastach. Wszyscy turyści pielgrzymują do barów, gdzie
przesiadywał Hemingway. W La Florida pijał daiquirí,
a La Bodeguita del Medio mojito,
które teraz kosztują tam trzy razy więcej niż w sąsiednich
knajpach. Mnie osobiście dużo bardziej przypadły do gustu stare,
trochę podniszczone miejsca, oddalone o kilkaset metrów od głównych
szlaków spacerowych. Zamieszkane przez bardzo przyjaznych ludzi,
którzy zawsze chętnie służą pomocą zbłąkanemu turyście.
Nieodnowiona starówka, bloki z wielkiej płyty oraz radzieckie
samochody przypominają trochę Lwów. Przynajmniej Hawana skojarzyła mi się z
tym miastem . W dodatku znajdują się w niej ciekawe
muzea. Zwiedzałem je razem z Marą, oboje płaciliśmy za wstęp po
siedem, tylko że ja dolarów, a ona peso nacional. Muzeom Bellas
Artes Collection de Artes Cubano na pewno nie zanudzi odwiedzającego,
ale pozwoli mu zobaczyć coś innego i mało znanego w Europie.
|
Wszyscy sobie robią zdjęcia z Hemingwayem, a na ścianie Hemingway z Castro |
Kubańscy artyści czerpią bardzo duzo motywów z synkretycznych religii afroamerykańskich, zwłaszcza z najpopularniejszej z nich santerii
która łączy elementy katolickie z afrykańskimi wierzeniami
niewolników, głównie jorubskiego pochodzenia. Według jej
wyznawców świat został stworzony przez Olodumare (Boga Ojca),
który nakazał Obatali stworzyć świat i postawił go na czele
innych bóstw. Obatala jest zawsze przedstawianego w białym ubraniu
(odpowiednik Chrystusa lub Matki Boskiej), a jego żona jest Odudua
(Maryja), bogini podziemi. Również kolejne bóstwa maja swoich
chrześcijańskich odpowiedników. Niektórzy z wyznawców odbywają
roczny post, w czasie którego chodzą cali ubrani na biało, dlatego
bardzo łatwo ich zobaczyć na ulicy. We wspomnianym wyżej Muzeum
Bellas Artes znajduje się bardzo wiele obrazów, których autorzy
czerpią motywy z tej religii. Ja za przewodniczkę miałem Marę,
która dzielnie i cierpliwie mi wszystko tłumaczyła. Za to w
kolejnym muzeum miała już chyba powoli dość odpowiadać na moje
wszystkie pytania.
|
Wyznawcy santerii |
|
|
W
Muzeum Rewolucji przedstawiono nie tylko historię zdobycia władzy
przez Fidela Castro i jego zwolenników, także pokazano ciężką
rolę robotnika i chłopa, miast i wsi w czasie rządów Batisty.
Na ścianach wiszą zdjęcia bestialsko pobitych i represjonowanych
przeciwników dyktatury. Wtedy to ciężko pracujący Kubańczycy
byli nieznośnie wykorzystywali przez lokalna burżuazję i
amerykańską mafię. Dopiero po rewolucji ludziom żyło się
lepiej. Wybudowano szkoły, drogi, wspólnie zbierano trzcinę
cukrową. Nikogo już nie bito, nie więziono. W ramach bratniej
pomocy Kubańczycy zaczęli wysyłać do karabiny, czołgi i swoich
żołnierzy do Angoli i Etiopii. Dziś czasy się zmieniły, Castro
wysyła teraz do krajów trzeciego świata tylko lekarzy i
pielęgniarki. Dobrze, że Che Guevara nie dożył chwili, kiedy
zaniechano eksportu permanentnej rewolucji. Biedak musi teraz w
grobie się przewracać patrząc z marsisowtskich zaświatów na kapitalistyczny, wolny handel
koszulkami, kubeczkami, czy czapeczkami ze swoją podobizną. Widok sprzedawanych różańców w muzealnym sklepiku, pewnie też nie pokrzepia El Comandante.
|
Od lewej: Ernesrto Che Guevara, Fidel Castro i Camilo Cienfuegos |
|
Ciężkie było życie partyzanta. |
Chodząc
po Hawanie dostrzeżemy na pewno wiele elementów propagandowych.
Bardzo dużo powiewa kubańskich flag i ruchu 26 Lipca, niezliczona
ilość murali przedstawia zmarłych bohaterów rewolucji: Ernesto
Che Guevary, którego znają wszyscy oraz Camilo Cienfuegosa, który
nosił charakterystyczny kapelusz i długa brodę. Poza tym
najbardziej uniwersalnym kubańskim bohaterem narodowym jest
niewątpliwie Jose Marti, którego pomnik znajdują się w każdym
miasteczko. W samej Hawanie na rozległym Placu Rewolucji; na którym
odbywają się państwowe defilady z okazji świąt narodowych,
odprawił tu tez mszę papież Jan Paweł II w czasie swojej wizyty
na Kubę w 1999 roku, znajduję się wysoki pomnik Jose Martiego, a
po drugiej stronie widać podobizny Che Guevary (na budynku
kubańskiego MSW) i Camilo Cienfuegos, którego podobizna bardziej
przypomina irańskiego przywódcę Chomeiniego. Czemu nikt o tego
Chomeiniego nie spytał w poprzednim poście? Starzejesz się
Tatusiu...
|
Plac Rewolucji - miejsce państwowych uroczystości |
|
Pomnik Jose Martiego |
Na
koniec jeszcze polski akcent jak udało mi się znaleźć w Hawanie.
Szukając informacji o Kubie natrafiałem przypadkiem na życiorys
niejakiego Karola Roloffa-Miałowskiego, Polaka, urodzonego w
Warszawie w 1842 roku, wykształconego w Królewcu, weterana wojny
secesyjnej, który początkowo trafił na Kubę, aby handlować
cukrem. Tam przyłączył się do organizacji walczących z
Hiszpanami. Wziął udział w Wojnie o Niepodległość, po czym
został generałem i jako bohater zmarł w 1907 w Hawanie. W nagordę za zasługi zrobiono z niego patrona Urzędu Podatkowego. Na grobie ambasada
polska postawiła mu pół szabli z wygrawerowanym hasłem „Za
wolność waszą i naszą” w języku hiszpańskim. Poza tym jest
pochowany na bardzo malowniczym Cementerio Colon, z którego zdjęcia
również zamieszczam.
|
Cementerio Colon |
|
Grób Karola Roloffa-Miałowskiego |
|
Malecon nocą |
|
Dominuje jedna tematyka książek po angielsku. |
|
Nie oddawać moczu, bo prąd kopnie. Ostrzega policja. |
Bravo! Fajne fotki (ludzie, auta, no i to jedno "artystyczne"-tak to chyba określiłeś w jakimś poprzednim poście). Czy jest bardzo wilgotno teraz? Jakie temperatury?Jakie piwo piją na Kubie? Czy następnym krajem będzie PL, czy coś innego? PS. mnie ten "Chomeini" bardziej przypominał św. Piotra.
OdpowiedzUsuńW czasie mojego pobytu pogoda nie zmieniała się za bardzo. Cały czas temperatura wynosiła ok. 27 stopni. Oczywiście czasami było bardziej pochmurnie albo słonecznie, ale dużej wilgotnośi raczej się nie odczuwa tam. Jednego dnia było tylko 23 stopnie i wszyscy narzekali na zimę i chodzili w swetrach.
UsuńNajpopularniejsze są iwa: cristal i buqanero do kupna w sklepach dewizowych za 1$ (25 peso) za puszkę 0.33 i je nawet mozna pić
Poza tym popularna jest Mayabe za 18 peso, ale wg mnie to smakuje bardziej jak woda niż jak piwo.
Do Polski jeszcze mi nie śpieszno. Odpowiadam ze stanu Chiapas w Meksyku :D
Ale "Chomeini" w żadnym wypadku nie przypomina groźnego partyzanta :D
UsuńChiapas? No to "Viva Zapata!". Tak najbezpieczniej to tam chyba nie jest, ale to tym bardziej ekscytująca podróż! Czekam na fotki z krainy Majów i EZLN !
Usuńwiem, że będę żałować tych słów, ale liczę że może w jakimś miejscu na świecie jest już po 2 am.
OdpowiedzUsuńKruze - naprawdę mi imponujesz!
a zdjęcia są... genialne! pozwoliłam sobie użyczyć niektórych na tapety w komputerach, buziaczki!
UsuńTyle monitorów uzywasz i na kazdym inna fotka ? :D
Usuńdwa, tylko dwa, ale na obu wodospad
Usuńhahahahahahahaha :D
Miło się patrzy na te zdjęcia jak u nas za oknem tyle śniegu!!! :)
OdpowiedzUsuńAha, jeszcze jedno: strasznie mnie ubawiłeś swoim zdziwieniem, że są takie (na dodatek jeżdżące!) auta, które mogą być starsze od własnego ojca :-))) No ale bywa i tak, że auta młodsze od własnego syna już dawno nie jeżdżą ;-))
OdpowiedzUsuńCholera, bardzo dobra riposta :D
UsuńSię trochę niecierpliwię... Mam nadzieję, że cd nie będzie dopiero przy wyjeździe z Meksyku... Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńTroche jeszcze minie czasu zanim Meksyk opiszę. Najpierw musze skończyć Kubę, a to jakos powoli mi idzie.
OdpowiedzUsuń