piątek, 31 stycznia 2014

Hawana - część 2


Na śniadanie dostaję chleb z majonezem i kawę. Wszystkiego ile dusza zapragnie. Gospodyni daje mi instrukcję, jak mam jechać do centrum, co tam zobaczyć i jak wrócić. Gdybym jeszcze coś zrozumiał. Hawanę poznaję od przedmieść. W czasie krótkiego spaceru na przystanek rzuca mi się w oczy ogromna ilość ludzi coś naprawiających. Prawie na każdej uliczce, parkingu czy podwórku jakiś facet dłubie w swoim samochodzie, kosiarce, rowerze czy odkurzaczu. Dochodzę do głównej ulicy i próbuję złapać taksówkę wieloosobową jadącą do starego miasta. Niestety zanim ja zdążę spytać się dokąd jedzie inni ludzie już zdążą do niej wsiąść i dla mnie braknie miejsca. Taksówkarze mają tu bardzo dziwny zwyczaj brania nie więcej niż pięciu pasażerów. W dodatku zatrzymują się na czerwonych światłach. I to jeszcze w nocy! Gdzie się podział ten słynny, latynoski wewnętrzny luz, tak bardzo widoczny na ulicach Dominikany, o Haiti już nie wspominając? Po kilku nieudanych próbach wzięcia taksówki, postanawiam zmienić taktykę: najpierw szybciutko do autka wsiadam (tak na marginesie: czy zwalistego amerykańskiego chryslera wypada nazywać pieszczotliwie autkiem?), a potem dowiaduję się dokąd właściwie nim dojadę. Za niecałego 1$ dotarłem do centrum, wrócić postanowiłem trochę inaczej i wsiadłem do autobusu. W Hawanie zawsze są zatłoczone do granic możliwości, jeżdżą dwa razy wolniej niż kolektywne taksówki, ale kosztują 0.40 peso (5gr).

 
 




Wysiadam przy kubańskim Kapitolu, chodzę po hawańskich uliczkach, razem z tłumem innych turystów i nic. Prawie nikt mnie nie zaczepia, nie prosi o pieniądze. W ciągu całego dnia zwiedzania usłyszałem mniej więcej tyle razy give me one dollar, please, ile na jednej ulicy w Santo Domingo. Starówka w Hawanie zajmuje dość dużą powierzchnię. Najbardziej popularne miejsca są odnowione i można je śmiało porównać do zabytkowych miejsc w europejskich miastach. Wszyscy turyści pielgrzymują do barów, gdzie przesiadywał Hemingway. W La Florida pijał daiquirí, a La Bodeguita del Medio mojito, które teraz kosztują tam trzy razy więcej niż w sąsiednich knajpach. Mnie osobiście dużo bardziej przypadły do gustu stare, trochę podniszczone miejsca, oddalone o kilkaset metrów od głównych szlaków spacerowych. Zamieszkane przez bardzo przyjaznych ludzi, którzy zawsze chętnie służą pomocą zbłąkanemu turyście. Nieodnowiona starówka, bloki z wielkiej płyty oraz radzieckie samochody przypominają trochę Lwów. Przynajmniej Hawana skojarzyła mi się z tym miastem . W dodatku znajdują się w niej ciekawe muzea. Zwiedzałem je razem z Marą, oboje płaciliśmy za wstęp po siedem, tylko że ja dolarów, a ona peso nacional. Muzeom Bellas Artes Collection de Artes Cubano na pewno nie zanudzi odwiedzającego, ale pozwoli mu zobaczyć coś innego i mało znanego w Europie.  



Wszyscy sobie robią zdjęcia z Hemingwayem, a na ścianie Hemingway z Castro
Kubańscy artyści czerpią bardzo duzo motywów z synkretycznych religii afroamerykańskich, zwłaszcza z najpopularniejszej z nich santerii która łączy elementy katolickie z afrykańskimi wierzeniami niewolników, głównie jorubskiego pochodzenia. Według jej wyznawców świat został stworzony przez Olodumare (Boga Ojca), który nakazał Obatali stworzyć świat i postawił go na czele innych bóstw. Obatala jest zawsze przedstawianego w białym ubraniu (odpowiednik Chrystusa lub Matki Boskiej), a jego żona jest Odudua (Maryja), bogini podziemi. Również kolejne bóstwa maja swoich chrześcijańskich odpowiedników. Niektórzy z wyznawców odbywają roczny post, w czasie którego chodzą cali ubrani na biało, dlatego bardzo łatwo ich zobaczyć na ulicy. We wspomnianym wyżej Muzeum Bellas Artes znajduje się bardzo wiele obrazów, których autorzy czerpią motywy z tej religii. Ja za przewodniczkę miałem Marę, która dzielnie i cierpliwie mi wszystko tłumaczyła. Za to w kolejnym muzeum miała już chyba powoli dość odpowiadać na moje wszystkie pytania.
Wyznawcy santerii
W Muzeum Rewolucji przedstawiono nie tylko historię zdobycia władzy przez Fidela Castro i jego zwolenników, także pokazano ciężką rolę robotnika i chłopa, miast i wsi w czasie rządów Batisty1. Na ścianach wiszą zdjęcia bestialsko pobitych i represjonowanych przeciwników dyktatury. Wtedy to ciężko pracujący Kubańczycy byli nieznośnie wykorzystywali przez lokalna burżuazję i amerykańską mafię. Dopiero po rewolucji ludziom żyło się lepiej. Wybudowano szkoły, drogi, wspólnie zbierano trzcinę cukrową. Nikogo już nie bito, nie więziono. W ramach bratniej pomocy Kubańczycy zaczęli wysyłać do karabiny, czołgi i swoich żołnierzy do Angoli i Etiopii. Dziś czasy się zmieniły, Castro wysyła teraz do krajów trzeciego świata tylko lekarzy i pielęgniarki. Dobrze, że Che Guevara nie dożył chwili, kiedy zaniechano eksportu permanentnej rewolucji. Biedak musi teraz w grobie się przewracać patrząc z marsisowtskich zaświatów na kapitalistyczny, wolny handel koszulkami, kubeczkami, czy czapeczkami ze swoją podobizną. Widok sprzedawanych różańców w muzealnym sklepiku, pewnie też nie pokrzepia El Comandante.

 Od lewej: Ernesrto Che Guevara, Fidel Castro i Camilo Cienfuegos

Ciężkie było życie partyzanta.
Chodząc po Hawanie dostrzeżemy na pewno wiele elementów propagandowych. Bardzo dużo powiewa kubańskich flag i ruchu 26 Lipca, niezliczona ilość murali przedstawia zmarłych bohaterów rewolucji: Ernesto Che Guevary, którego znają wszyscy oraz Camilo Cienfuegosa, który nosił charakterystyczny kapelusz i długa brodę. Poza tym najbardziej uniwersalnym kubańskim bohaterem narodowym jest niewątpliwie Jose Marti, którego pomnik znajdują się w każdym miasteczko. W samej Hawanie na rozległym Placu Rewolucji; na którym odbywają się państwowe defilady z okazji świąt narodowych, odprawił tu tez mszę papież Jan Paweł II w czasie swojej wizyty na Kubę w 1999 roku, znajduję się wysoki pomnik Jose Martiego, a po drugiej stronie widać podobizny Che Guevary (na budynku kubańskiego MSW) i Camilo Cienfuegos, którego podobizna bardziej przypomina irańskiego przywódcę Chomeiniego. Czemu nikt o tego Chomeiniego nie spytał w poprzednim poście? Starzejesz się Tatusiu...


Plac Rewolucji - miejsce państwowych uroczystości

Pomnik Jose Martiego




 

Na koniec jeszcze polski akcent jak udało mi się znaleźć w Hawanie. Szukając informacji o Kubie natrafiałem przypadkiem na życiorys niejakiego Karola Roloffa-Miałowskiego, Polaka, urodzonego w Warszawie w 1842 roku, wykształconego w Królewcu, weterana wojny secesyjnej, który początkowo trafił na Kubę, aby handlować cukrem. Tam przyłączył się do organizacji walczących z Hiszpanami. Wziął udział w Wojnie o Niepodległość, po czym został generałem i jako bohater zmarł w 1907 w Hawanie. W nagordę za zasługi zrobiono z niego patrona Urzędu Podatkowego. Na grobie ambasada polska postawiła mu pół szabli z wygrawerowanym hasłem „Za wolność waszą i naszą” w języku hiszpańskim. Poza tym jest pochowany na bardzo malowniczym Cementerio Colon, z którego zdjęcia również zamieszczam. 
 
Cementerio Colon


Grób Karola Roloffa-Miałowskiego





Malecon nocą


Dominuje jedna tematyka książek po angielsku.
Nie oddawać moczu, bo prąd kopnie. Ostrzega policja.










1 Fulgencio Batista był kubańskim dyktatorem w latach 1933-44 i 1952-1959. Kiedy jego przegrana z partyzantką Fidela Castro okazała się być pewna, spakował swoje rzeczy, a wśród nich kilkaset milionów dolarów i 1 stycznia 1959 uciekł z Kuby. Dzień ten uznany został za symboliczny koniec kubańskiej rewolucji i jest świętem narodowym. Zmarł w 1973 roku w Hiszpanii.

13 komentarzy:

  1. Bravo! Fajne fotki (ludzie, auta, no i to jedno "artystyczne"-tak to chyba określiłeś w jakimś poprzednim poście). Czy jest bardzo wilgotno teraz? Jakie temperatury?Jakie piwo piją na Kubie? Czy następnym krajem będzie PL, czy coś innego? PS. mnie ten "Chomeini" bardziej przypominał św. Piotra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W czasie mojego pobytu pogoda nie zmieniała się za bardzo. Cały czas temperatura wynosiła ok. 27 stopni. Oczywiście czasami było bardziej pochmurnie albo słonecznie, ale dużej wilgotnośi raczej się nie odczuwa tam. Jednego dnia było tylko 23 stopnie i wszyscy narzekali na zimę i chodzili w swetrach.

      Najpopularniejsze są iwa: cristal i buqanero do kupna w sklepach dewizowych za 1$ (25 peso) za puszkę 0.33 i je nawet mozna pić

      Poza tym popularna jest Mayabe za 18 peso, ale wg mnie to smakuje bardziej jak woda niż jak piwo.

      Do Polski jeszcze mi nie śpieszno. Odpowiadam ze stanu Chiapas w Meksyku :D

      Usuń
    2. Ale "Chomeini" w żadnym wypadku nie przypomina groźnego partyzanta :D

      Usuń
    3. Chiapas? No to "Viva Zapata!". Tak najbezpieczniej to tam chyba nie jest, ale to tym bardziej ekscytująca podróż! Czekam na fotki z krainy Majów i EZLN !

      Usuń
  2. wiem, że będę żałować tych słów, ale liczę że może w jakimś miejscu na świecie jest już po 2 am.
    Kruze - naprawdę mi imponujesz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a zdjęcia są... genialne! pozwoliłam sobie użyczyć niektórych na tapety w komputerach, buziaczki!

      Usuń
    2. Tyle monitorów uzywasz i na kazdym inna fotka ? :D

      Usuń
    3. dwa, tylko dwa, ale na obu wodospad

      hahahahahahahaha :D

      Usuń
  3. Miło się patrzy na te zdjęcia jak u nas za oknem tyle śniegu!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Aha, jeszcze jedno: strasznie mnie ubawiłeś swoim zdziwieniem, że są takie (na dodatek jeżdżące!) auta, które mogą być starsze od własnego ojca :-))) No ale bywa i tak, że auta młodsze od własnego syna już dawno nie jeżdżą ;-))

    OdpowiedzUsuń
  5. Się trochę niecierpliwię... Mam nadzieję, że cd nie będzie dopiero przy wyjeździe z Meksyku... Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Troche jeszcze minie czasu zanim Meksyk opiszę. Najpierw musze skończyć Kubę, a to jakos powoli mi idzie.

    OdpowiedzUsuń